wtorek, 4 października 2011

Gee and Lyn-Z (Pt.1)

To jest opowiadanie o Gerardzie i Lindsey. Jest tylko i wyłącznie wytworem mojej wyobraźni.
No i będzie miało 5 moze 6 odcinków. Bo zajmuję się krótkimi opowiadaniami.
,< ;
Od razu przepraszam za błędy i za to ze może pomieszałam czasy.
No i że tak krótko xd
_________________________

Krople deszczu głośno uderzały w okno.
Jak zwykle siedziałem na strychu. Schowałem głowę w kolana i próbowałem odciać się od świata.
Modliłem się w duchu  by nie wpadł tu zaraz mój brat i nie zanudzał mnie swoimi opowieściami i żeby ojciec nie wrócił do domu pijany i znowu mnie nie pobił.
Nienawidzę ojca. To przez niego mama musiała wyjechać do Francji i pracować u swojej siostry.
Mama wysyła nam kasę żebyśmy mogli jakoś żyć. Ostatni raz widziałem ja ponad rok temu. Raz w tygodniu mama dzwoni do nas i pyta czy żyjemy. Tylko na to ma czas.
Chciałbym jej tyle powiedzieć. Tak bardzo mi jej brakuje. Oddałbym wszystko żeby tylko poczuć jej ciepłą dłoń na policzku i usłyszeć że wszystko będzie dobrze.
Moja mama to jedyna osoba dla której- moze nie chciałem, ale musiałem żyć. Ona również źle znosi rozłąkę z nami. Nie chce by miała więcej zmartwień.
No ale mama martwi się bo jestem samotny i nieszczęśliwy. Gdybym umarł mama nie musiałaby się tym przejmować.

+     +     +

Mój ojciec znów się nachlał i znów mnie uderzył. Mam wielką śliwę pod okiem i czuję jak rana nieprzyjemnie pulsuje, a ból nasila się. Mówi się że dzieci alkoholików
mają wstręt do alkoholu, albo sami po niego sięgają. Ja byłem w tej drugiej grupie. Po prostu nie umiem sobie z tym wszystkim radzić. Do tego ćpam.
Jestem zadłużony w całym mieście i nie raz mnie za to pobili i nie raz przystawiali mi nóż do gardła. Jednak oni wiedzą że zabijając mnie tylko zrobiliby mi przysługę.
Nikt tu by się mną nie przejął.
Jestem zerem...

+    +     +

Moj ojciec ponownie kazał mi się wynosić z domu.  To nie pierwsza noc ktorą spędzę na ławce w parku.
Może w końcu będę miał to szczęście i ktoś zabije mnie na tej ławce,a zwłoki zakopie gdzieś pod drzewem, a obok postawi tabliczkę z napisem
" Tu leży Gerard Way- największe zero w NJ".
Ułożyłem się na ławce i zamknąłem oczy. Boję się nocy, chociaż już tyle razy ojciec wywalał mnie z domu.
Szelest drzew i jakieś pojedyńcze dźwięki sprawiały że drgały mi ręce,a powieki bardziej się zaciskały.
Kiedy się bałem wyobrażałem sobie że moja mama jest przy mnie. Nie byłem maminsynkiem. Po prostu strasznie za nią tęskniłem.
Wiatr ustał i zrobiło się w miarę cicho. Nie bałem się już.
Na zegarku...02:35. Prześpię się tu trochę, a rano wrócę do domu...